Grzegorz Rogiński
- Szczegóły
- Administrator
- Kategoria: Wywiady
- Odsłony: 23395
Spis treści
foto: Jaka jest przyczyna takiego stanu rzeczy?
Grzegorz Rogiński: Z jednej strony fotoreporterzy takich prac nie proponują, bo wiedzą, że to nie przejdzie, ale być może gdyby zaproponowali, to znalazłoby się miejsce na fotoreportaż z własnym obliczem. Z drugiej strony, gazety jeszcze nie doszły do wniosku, że warto pokazać indywidualne podejście do tematu, że w gazecie jest miejsce nie tylko na reklamę, ale też na indywidualny, własny ogląd rzeczywistości.
Właściwie fotografia nadal jest tylko dodatkiem do tego, co napisze dziennikarz piszący...
Tak, myślę, że jeszcze długo się to nie zmieni. Ale żeby to zmienić, trzeba też innych zmian – publikowane zdjęcia muszą być duże, muszą przykuwać uwagę, stać się pierwszoplanowymi. Dziś jest tak, że zdjęcia redakcja powiększy tylko wtedy, gdy trzeba na przykład zmniejszyć lub usunąć tekst, a brak czasu na konsultacje z autorem piszącym. To zwykle dzieło przypadku a nie przemyślane działanie fotoedytora. Uważam, że często fotoedytorzy w redakcjach są za młodzi, niedoświadczeni, mają zbyt mało wiedzy, żeby wybrać właściwe zdjęcia i by je właściwie na łamach pokazać.
foto: Kim jest fotoedytor?
Grzegorz Rogiński: Jest młodym, nieraz bardzo młodym człowiekiem, z reguły na etacie w redakcji, najważniejszym „decydentem” w sprawach publikowanych fotografii. Jednak by być takim poważnym decydentem, trzeba mieć szeroką wiedzę, doświadczenie. Fotoedytor musi wiedzieć, co się dzieje w kraju i na świecie, znać nazwiska najważniejszych ludzi i potrafić ich odróżnić od siebie, wiedzieć, kto przyjeżdża, kto kogo odwiedza, kto w danym gronie jest gościem, a kto gospodarzem. Zresztą takiej wiedzy powinno się wymagać także od fotografa, zwłaszcza fotografa prasowego, politycznego. Fotoedytorzy muszą być naprawdę dobrze wykształcenymi, mądrymi, inteligentnymi ludźmi. Oni musza wiedzieć, jakie zdjęcia wybierają i do jakiej gazety je wybierają. To nie mogą być przypadkowe wybory.