piątek, 22 listopad 2024
Yola Zuchniewicz

Królowa Śniegu czy Królewna Śnieżka? Jaka jestem? Staję przed lustrem. Nie tak jak co dzień, przelotnie i z upartym postanowieniem wyglądania dobrze. Jak zwykle w teatrze codzienności. To moje spojrzenie jest okrutnie badawcze. I otóż badam moją istotność poprzez istotność cielesną. Nie wystarcza mi obrys twarzy, nie wystarcza mi studnia ...

Yola Zuchniewicz

Królowa Śniegu czy Królewna Śnieżka? Jaka jestem? Staję przed lustrem. Nie tak jak co dzień, przelotnie i z upartym postanowieniem wyglądania dobrze. Jak zwykle w teatrze codzienności. To moje spojrzenie jest okrutnie badawcze. I otóż badam moją istotność poprzez istotność cielesną. Nie wystarcza mi obrys twarzy, nie wystarcza mi studnia oczu. Chcę zobaczyć to czego nie widzę, chcę poczuć to czego od dawna nie czuję. Chcę się dotknąć spojrzeniem. Nie będzie to autoportret. To będzie aktoportret – najwyższa próba dla kobiety.
Ona dla siebie samej i dla nikogo innego. Ciekawa jestem swojego ciała i tego co mi mówi za każdym razem. To nie jest obraz dla mężczyzn. To jest istotność kobiety. Eurydyka czy Dalila. Jaka jesteś? Staję przed lustrem i zaczynam gubić liście. Odlatują mi jak ptaki myśli z głowy. Piersi tracą powłokę męskich dłoni, a brzuch i moje wnętrze otrząsa się w spazmie letniej burzy. Stopy toną w kolorowych płatkach opadłej codzienności. I tak naga staję przed sobą - Stwórcą. Jestem sama, zdana tylko na siebie. Jaka jestem ? Na imię mi Wenus, na imię mi Mona Liza, na imię mi Julia, Lukrecja, Danae, Maria i Helena. Jestem nimi wszystkimi, zmieniam się. Każdego dnia inna, obca nawet dla samej siebie. Każdego dnia od nowa akt narodzin, od nowa oczyszczenie i śmierć. Aktoportret.

Dwanaście czarno-białych fotografii, aktów faktycznych i bardzo nieprozaicznych składa się na cykl Yoli Zuchniewicz. pt. „Aktoportret”. Jest to szczególna forma sportretowania samej siebie. Trudna i bardzo wiwisekcyjna. Ale czegóż nie robi się dla sztuki poznawania siebie i przebywania w tej jedynej i doskonałej formie bliskości z oglądającym. Jednak to nie tylko chwyt formalny. Nawet nie pachnie to seksem. To jest po prostu potrzeba publicznego samogwałtu w bliskiej styczności z lustrem.

Izabela Wojciechowska

Green Gallery, Warszawa, ul. Krzywe Koło 2/4,
wystawa czynna od 8 do 24 maja