INFORMACJA PRASOWA
Warszawa 6 września 2010. 14 maja, trzech młodych polskich podróżników – Tomasz Grzywaczewski, Bartosz Malinowski i Filip Drożdż rozpoczęło niezwykłą wędrówkę pod nazwą „Long Walk Plus Expedition”. Jej trasa wiedzie śladami polskiego oficera Witolda Glińskiego i jego …
INFORMACJA PRASOWA
Warszawa 6 września 2010.
14 maja, trzech młodych polskich podróżników – Tomasz Grzywaczewski, Bartosz Malinowski i Filip Drożdż rozpoczęło niezwykłą wędrówkę pod nazwą „Long Walk Plus Expedition”. Jej trasa wiedzie śladami polskiego oficera Witolda Glińskiego i jego towarzyszy, którzy w lutym 1942 roku uciekli z syberyjskiego łagru przez Mongolię, Tybet i Nepal. 11 miesięcy później, po 6500 km marszu, dotarli do Indii. Młodzi podróżnicy chcą pokazać światu prawdziwego bohatera, który rzucił wyzwanie sowieckiemu imperium. Chcą także złożyć hołd tym, którym nie było dane wrócić z sowieckiej niewoli do wolnej Polski. Głównym sponsorem wyprawy jest operator sieci Plus.
{phocagallery view=category|categoryid=39|limitstart=0|limitcount=25|type=3}
Relacja z wyprawy:
Jesteśmy trójką młodych ludzi, których zafascynowała niezwykła historia Witolda Glińskiego. Przeczytaliśmy książkę „Długi marsz”, opisującą jego ucieczkę i doszliśmy do wniosku, że warto ten znakomity, choć kompletnie nieznany kawał polskiej historii, pokazać oczami młodego pokolenia. Naszym zdaniem najważniejszy w tej opowieści jest hart ducha i wielkie pragnienie wolności. Chcemy oddać hołd tym, którym udało się uciec i tym, którym nie było dane wrócić z sowieckich łagrów. W trakcie wyprawy realizujemy film poświęcony ucieczce Glińskiego, dokumentujący nasze przeżycia i pokazujący losy potomków zesłańców. Chcemy opowiedzieć o polskich bohaterach w sposób zrozumiały dla współczesnego widza i uratować pamięć o romantycznym porywie, jakim była ucieczka przez najdziksze ostępy Azji.
W tej chwili, w drugiej połowie sierpnia mamy już za sobą etap wodno-pieszy i etap konny. W Rosji spędziliśmy w sumie 75 dni. Od początku mieliśmy dużo szczęścia spotykając się z ogromną życzliwością i gościnnością miejscowej ludności – Rosjan, Jakutów, Ewenków i Buriatów. Co ciekawe, Polacy cieszą się tu dużym szacunkiem. Zasłynęli jako badacze i odkrywcy wielu syberyjskich tajemnic. Nasza wyprawa cieszy się ogromnym zainteresowaniem. Opowiadaliśmy już o niej chyba wszystkim - mediom, przedstawicielom miejscowej Polonii i mieszkańcom wiosek i miast, przez które wiedzie nasza trasa. Od władz Republiki Sacha dostaliśmy nawet specjalny glejt: wszystkie osoby, którym zostanie okazany, są proszone w imieniu republiki o udzielenie nam wszelkiej możliwej pomocy. Musimy przyznać, że to pismo rzeczywiście kilkakrotnie ułatwiło nam życie.
Rosja to kraj wielkich kontrastów. Widać je na każdym kroku. Jakuck jest dość zamożnym miastem, które wzbogaciło się dzięki wydobyciu złota i diamentów. Ale idąc jego ulicami brodzimy po kostki w błocie, a między nowoczesnymi budynkami stoi pomnik Lenina i niedawno odsłonięty pomnik Stalina. Olekmińsk, to z kolei miejscowość dość biedna, choć i tu wydobywano kiedyś złoto. Dla nas przystanek w Olekmińsku był bardzo ważny ze względu na znajdujące się w jego okolicy pozostałości po łagrach. Z dokumentów, jakie tu odnaleźliśmy, wynika, że wbrew panującemu powszechnie przekonaniu z łagrów uciekano dosyć często. Tylko ilu uciekinierom udało się przejść 6500 kilometrów? Pod koniec pobytu w Rosji zatrzymaliśmy się na kilka dni w stolicy Buriacji, Ułan-Ude.
Spotkania z historią, krótkie pobyty w miastach i miasteczkach to ważny, ale nie jedyny element naszej ekspedycji. Większość czasu spędzamy w drodze, pośród dzikiej, ale niezwykle fascynującej przyrody. Pierwszą część naszej wędrówki pokonaliśmy głównie pieszo oraz spływając barkami po potężnej i malowniczej rzece Lenie. W tym rejonie najłatwiej jest podróżować właśnie rzeką. Zimą zmarzlina tworzy naturalny trakt, kursują po rzece łodzie, barki i statki pasażerskie. Z Ust-Kutu do Sewerobajkalska dostaliśmy się natomiast BAM-em, czyli Bajkalsko-Amurską Magistralą kolejową, bliźniaczą linią słynnej kolei transsyberyjskiej.
Przyroda stawia przed nami ogromne wymagania. Niejednokrotnie udało się nam pokonać ledwie 10 km dziennie, brodząc po kolana w błocie. Wielkim wyzwaniem były Góry Barguzińskie, gdzie byliśmy całkowicie odcięci od jakiegokolwiek kontaktu ze światem, a jednocześnie każdy niemal krok mógł się skończyć kontuzją. Przedzieraliśmy się przez nie trzy tygodnie, walcząc z kłębowiskiem chaszczy, bagnami, rwącymi rzekami i piekielnie dokuczliwymi owadami. A że tajga jest miejscem pełnym niespodzianek, nad Jeziorem Bajkał natknęliśmy się na trzy niewielkie miejscowości wypoczynkowe, prawdziwe kurorty, bardzo popularne wśród mieszkańców Ułan-Ude, stolicy Buriacji.
Mimo ogromnego wysiłku, jakiego wymagał od nas ten najtrudniejszy do tej pory odcinek wyprawy, nigdy nie zapomnimy zapierających dech w piersiach widoków gór otaczających Bajkał, pokrytych śniegiem nawet u progu polskiego lata. Ogromne wrażenie robi też gościnność mieszkańców przemierzanych przez nas krain. Ta cecha mieszkańców Rosji, która ujęła nas już na samym początku podróży w Jakucku, okazała się niezależna od położenia geograficznego, narodowości i stopnia zamożności. Dziś to samo możemy powiedzieć o Mongołach. Na każdym kroku spotykamy się z otwartością i chęcią niesienia pomocy, o jakiej na Zachodzie, w tym w Polsce, można tylko pomarzyć.
Ta niespotykana w Europie ludzka serdeczność robi w Mongolii tym większe wrażenie, że kraj ten spotkało nieszczęście, o którym w Polsce pewnie nawet nikt nie słyszał. Surowa zima zdziesiątkowała tutejsze stada, będące dla wielu rodzin podstawowym źródłem utrzymania. Gotowość pomocy i gościnność ze strony ludzi, którym być może głód zagląda w oczy, bardzo nas poruszyła. Niestety wcześniej niż planowaliśmy, musieliśmy przesiąść się na rowery – nie udało nam się zdobyć wierzchowców na kolejny etap. W połowie wyprawy spotkało nas jeszcze jedno smutne rozstanie: przez ponad trzy miesiące spędzaliśmy wieczory przy ognisku. Mogliśmy się ogrzać, wysuszyć mokre ubranie, obgadać następny dzień. Niestety w Mongolii, na stepie, drewno w ilości wystarczającej do rozpalenia ogniska jest niedostępne.
Jak dotąd wyprawa przebiega sprawnie i bez większych trudności. Jesteśmy dobrze przygotowani. Dzięki pomocy Plusa mogliśmy kupić niezbędne wyposażenie. Zapraszamy do odwiedzania naszego bloga (longwalkplus.blog.onet.pl), gdzie na bieżąco relacjonujemy przebieg ekspedycji.
Tomasz Grzywaczewski, Bartosz Malinowski i Filip Drożdż
Głównym sponsorem wyprawy „Long Walk Plus Expedition” jest operator sieci Plus, który podjął decyzję o wsparciu tego unikalnego projektu, gdyż chce pomagać młodym ludziom zainteresowanym przetwarzaniem we własny sposób wydarzeń związanych z historią Polski i Europy. Niezwykle istotne są przy tym nowoczesne formy przekazu, które młodzież tak chętnie wykorzystuje. Po powrocie ekipy do kraju podsumowaniem wyprawy będzie szeroko zakrojona, multimedialna akcja edukacyjna skierowana do uczniów szkół średnich i studentów.
Czas trwania wyprawy szacowany jest na 6-8 miesięcy w zależności od warunków terenowych i zdarzeń losowych. Po przekroczeniu granicy z Mongolią podróżnicy chcą najpóźniej na początku listopada przekroczyć Himalaje i kilka tygodni później zakończyć ekspedycję w Kalkucie. Wyprawa jest podzielona na cztery, bezpośrednio po sobie następujące etapy: wodny (spływ statkami rzecznymi od punktu startowego w okolicach Jakucka aż do wschodniego brzegu Bajkału), pieszy (od wschodniego brzegu Bajkału do granicy rosyjsko-mongolskiej), konny (przez Mongolię do granicy z Chinami) i rowerowy (przez Chiny, Tybet i Nepal do Kalkuty).
Relacje z podróży publikowane są na blogu longwalkplus.blog.onet.pl. Patronat honorowy nad ekspedycją objął Minister Spraw Zagranicznych RP Radosław Sikorski i Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego. Partnerami wyprawy są 12 Explorers Festival i Narodowe Centrum Kultury.
Katarzyna Meller
Rzecznik Prasowy Polkomtel S.A.
Operatora Sieci Plus
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.