Operacja na otwartym sercu, … (część I) | |||
|
– czyli jak wyczyścić matrycę aparatu, część IWyczyściłem już matryce wielu aparatów, a w pewnym czasie zajmowałem się tym nawet zawodowo. Mimo to, „mycie” matrycy zawsze traktuję jako ostateczność, próbując najpierw wszelkich innych możliwych sposobów na pozbycie się z niej zanieczyszczeń.![]() Profesjonalne zestawy do czyszczenia matryc lustrzanek cyfrowych – austriacki Green Clean oraz amerykański Dust-Aid.
Chirurgiczna analogiaCzyszczenie matrycy to duża odpowiedzialność. Sensor obrazu stanowi znaczną część ceny całego aparatu, jest tylko jeden i pełni funkcję absolutnie podstawową – rejestruje zdjęcia. Gdy coś zepsujemy, o co w szczególności łatwo właśnie podczas kontaktowego „mycia” matrycy, zwykle od razu widać to na zdjęciach, a przetwornik jest do wymiany lub aparat nadaje się do kosza. Czyszczenie, a w szczególności właśnie „mycie” matrycy stosownym płynem i następnie wycieranie jej do sucha, zawsze trzeba robić delikatnie i niezwykle starannie – wymagana jest precyzja, wyczucie i podstawowe zdolności manualne (no i oczywiście odpowiednie narzędzia). Matryca jest takim sercem aparatu, odsłanianym dla naszych oczu tylko w chwili czyszczenia. Nic więc dziwnego, że cały zabieg, jego możliwe konsekwencje oraz wymagana czystość przyrządów i samego pomieszczenia, przywodzą na myśl jeden z ekstremalnie odpowiedzialnych i skomplikowanych zabiegów chirurgicznych. Mycie matrycy – dlaczego dopiero w ostateczności?Ano dlatego, że z jednej strony polega na dość ryzykownym fizycznym kontakcie z wyjątkowo delikatnym przetwornikiem, a z drugiej – brudy na matrycy, nawet tej niedawno czyszczonej, i tak będziemy mieli zawsze, a mimo to, na zdjęciach zobaczymy je niezwykle rzadko. Po co więc ryzykować porysowanie sensora albo naniesienie nań smug czy plam, skoro konwencjonalne zanieczyszczenia widać dopiero przy bardzo mocnym (rzadko w praktyce stosowanym) przysłonięciu obiektywu i to z reguły tylko na gładkich, jednolitych tonalnie powierzchniach. Przy normalnych podczas fotografowania przysłonach – powiedzmy do f/11 oraz standardowych motywach z dużą liczbą szczegółów, śladów brudów na zdjęciach albo w ogóle nie ma, albo są niedostrzegalne. Wielu fotografujących używa aparatu całymi latami i ani razu nie odczuwało potrzeby tak dokładnego wyczyszczenia matrycy, jakim jest jej przemywanie. Na ogół wystarcza im kilka dmuchnięć na sensor gumową gruszką fotograficzną… Poza tym, współczesne lustrzanki oferują całkiem skuteczne w usuwaniu zanieczyszczeń, a w szczególności kurzu, systemy. Kurz nie tylko jest automatycznie strząsany z matrycy, ale w aparatach stosuje się materiały, które go nie generują – to znaczy nie ścierają się podczas pracy. Fotografujący powinien też przykładać wagę do szybkiej i sprawnej wymiany obiektywów, odpowiednio osłaniając odkrywany sprzęt przed zanieczyszczeniami znajdującymi się w powietrzu lub – o ile to tylko możliwe – dokonywać takich zmian w pozbawionej kurzu czy pyłu atmosferze. Oczywiście, im wyższej klasy lustrzanka, tym lepiej jest zabezpieczona przed zanieczyszczeniami i wilgocią. Wszystko to sprawia, że kurz – główny wróg naszych naładowanych elektrostatycznie i wyjątkowo go przyciągających matryc – wcale nie zawsze musi nam przeszkadzać. Gdy zanieczyszczenia stają się już widoczne Jeśli już zauważamy na naszych zdjęciach ślady zanieczyszczeń i zaczynają nam one przeszkadzać, musimy zacząć działać, chociaż nie musi to od razu oznaczać „mycia” matrycy. Gdy do naszych prezentacji, wykonywanych wydruków czy odbitek wybieramy tylko po kilka czy kilkanaście najlepszych ujęć, widoczne na niektórych z nich drobne, czarne ślady łatwo usuniemy narzędziem stempla w programie graficznym – na przykład dołączonym na płycie do każdej nowej lustrzanki. W wielu aplikacjach można też automatycznie usuwać takie ślady ze wszystkich wykonanych zdjęć, trzeba tylko najpierw wykonać zdjęcie testowe mapujące zabrudzenia matrycy – to znaczy ustalające ich położenie i wielkość. Specjalny układ dysz i budowa pojemnika na kurz umożliwiają zasysanie powietrza na końcu rurki czyszczącej, a wraz z nim kurzu z matrycy, który następnie zostaje osadzony w pojemniku. Odsysanie kurzu![]() Specjalny układ dysz i budowa pojemnika na kurz umożliwiają zasysanie powietrza na końcu rurki czyszczącej, a wraz z nim kurzu z matrycy, który następnie zostaje osadzony w pojemniku.
Wdmuchującą powietrze gruszką można próbować pozbywać się kurzu z sensora, ale tak naprawdę skuteczne w tym zakresie może być tylko rozwiązanie oparte na odsysaniu i odprowadzaniu kurzu na zewnątrz aparatu. W tym celu zamiast gruszki trzeba zastosować – podobny w działaniu do pokojowego – odkurzacz. Takie unikalne akcesorium do czyszczenia matryc oferuje nam austriacka firma Green Clean. Miniodkurzacz bazuje na pojemniku ze sprężonym, czystym i suchym gazem, który kierowany na matrycę przez specjalny układ dysz powoduje – na jednym końcu tego układu – zasysanie powietrza. Krótkimi – dosłownie półsekundowymi, szybko po sobie następującymi emisjami gazu, sprawnie odkurzamy poszczególne części matrycy rurką ze specjalną końcówką. Staramy się zachować jak najmniejszą jej odległość od sensora – powiedzmy 1 mm. Nie należy przy tym dotykać matrycy, ale nawet gdy to nastąpi zazwyczaj nie ma problemu, bo końcówka jest odpowiednio miękka i sterylna, przeznaczona tylko do jednorazowego użytku. Unikalny na rynku odkurzacz do matryc firmy Green Clean. W jego skład wchodzi pojemnik ciśnieniowy ze specjalnym gazem, zawór z metalową rurką zasysającą, plastikowy pojemnik na kurz z filtrem, długa, giętka rurka robocza oraz krótsza, sztywniejsza i zakrzywiona jednorazowa rurka czyszcząca z miękką końcówką. Wszystkie części pojemnika na kurz oraz rurkę roboczą można umyć po zabrudzeniu.
![]() Unikalny na rynku odkurzacz do matryc firmy Green Clean. W jego skład wchodzi pojemnik ciśnieniowy ze specjalnym gazem, zawór z metalową rurką zasysającą, plastikowy pojemnik na kurz z filtrem, długa, giętka rurka robocza oraz krótsza, sztywniejsza i zakrzywiona jednorazowa rurka czyszcząca z miękką końcówką. Wszystkie części pojemnika na kurz oraz rurkę roboczą można umyć po zabrudzeniu.
Oczywiście cały zabieg prowadzimy w czystym, wolnym od kurzu pomieszczeniu, w stosownym trybie pracy aparatu („czyszczenie matrycy”) i przy świeżym, w pełni naładowanym akumulatorze. Pracujemy dokładnie i spokojnie, ale też w miarę szybko, bo gdyby nagle zabrakło w akumulatorze energii i migawka zamknęła się – zostanie zniszczona, a całkowity koszt jej wymiany będzie porażająco wysoki. Po zakończeniu odkurzania sensora, warto jeszcze pozbyć się kurzu z całej komory lustra, a nawet z mocowania bagnetowego aparatu i obiektywu. Pracując w ten sposób, mamy prawdziwą szansę na praktycznie zupełne wyeliminowanie kurzu z matrycy na pewien czas. Niestety, tylko na pewien – i to dość krótki – czas… Rurka czyszcząca ma delikatną, czystą i miękką końcówkę, którą odsysamy kurz z matrycy z odległości milimetra, starając się nie dotykać sensora. Po jego wyczyszczeniu, rurką tą możemy jeszcze odkurzyć pozostałe, znajdujące się blisko matrycy elementy aparatu, a następnie końcówkę tę wyrzucamy. Zestaw zawiera trzy takie, sterylnie zapakowane rurki. Zdjęcia matrycy
![]() Rurka czyszcząca ma delikatną, czystą i miękką końcówkę, którą odsysamy kurz z matrycy z odległości milimetra, starając się nie dotykać sensora. Po jego wyczyszczeniu, rurką tą możemy jeszcze odkurzyć pozostałe, znajdujące się blisko matrycy elementy aparatu, a następnie końcówkę tę wyrzucamy. Zestaw zawiera trzy takie, sterylnie zapakowane rurki.
Aby dokładnie zobaczyć, ile tak naprawdę zanieczyszczeń zgromadziło się nam na przetworniku, a także określić ich wielkość i lokalizację, trzeba wykonać zdjęcie matrycy. Ale jak ją sfotografować? Odpowiedź jest zapewne intrygująca – nią samą! Wykonując specjalne, testowe zdjęcie białej, jednolicie oświetlonej i pozbawionej wyraźnych szczegółów powierzchni, możemy zarejestrować wszystkie brudy, które znajdują się na sensorze. Oto procedura. Na równomiernie oświetloną ścianę naklejamy kartkę białego kartonu. Może też być odwrócony białym tyłem kalendarz ścienny, plakat, a nawet sama biała ściana. Właśnie taki obiekt będziemy fotografować. Z tej samej procedury korzystamy przy dołączaniu do zdjęć danych dla wspomnianego już programowego retuszu kurzu. W efekcie uzyskujemy białą czy lekko szarą klatkę, na której nie widać faktury fotografowanej powierzchni, gdyż znajduje się ona daleko poza głębią ostrości, a dodatkowo jest rozmyta długą ekspozycją i ruchem aparatu. To, co widać na takim zdjęciu, to same zanieczyszczenia matrycy. Co ma wspólnego kurz z histogramem?Na zdjęciu matrycy, jak na dłoni widzimy najintensywniejsze brudy. Ale to nie wszystko – po odpowiedniej obróbce obrazu, możemy tu zobaczyć wszelkie inne zanieczyszczenia sensora i nie tylko… Wystarczy potężnie zwiększyć kontrast obrazu, co łatwo wykonamy w programie graficznym, zsuwając do siebie suwaki narzędzia Poziomy. Umieszczamy je odpowiednio na początku i końcu właściwego, przyjmującego grubą postać wykresu. Dodatkowo można też rozjaśnić bądź ściemnić obraz suwakiem środkowym – według uznania – tak, aby zanieczyszczenia były jak najlepiej widoczne. Teraz uwaga! Przygotujmy się psychicznie, bo to, co zobaczymy przy pierwszym w życiu zastosowaniu tej procedury, może nas przyprawić o zawał serca i rzeczywistą potrzebę wymienionej w tytule interwencji chirurgicznej! Jednak spokojnie – w ogóle nie przejmujmy się tym widokiem. Przeważająca większość z widocznych teraz na zdjęciu brudów nie ma żadnego (powtarzam – żadnego!) praktycznego wpływu na nasze zdjęcia. A co tam jeszcze widzimy? Obok licznych zanieczyszczeń, na tak zawężonym tonalnie obrazie znajdują się nierównomierne pierścieniowe obszary wyrównanych tonów. Dobrze więc widać winietowanie obiektywu i ewentualne niedoskonałości powierzchni sensora, a także niepełną równomierność oświetlenia. Jak ten interesujący obraz może nam pomóc w czyszczeniu matrycy z jej „myciem” włącznie – dowiemy się już w następnym odcinku. Jarosław Mikołajczuk ![]() Zdjęcie zabrudzonej matrycy Canona EOS 5D. Nie jest to jeszcze bardzo duże zabrudzenie – tutaj widzimy je przecież w warunkach specjalnych – ale taką matrycę można już wyczyścić. Histogram tego zdjęcia został przesunięty w prawo, bo zostało ono wykonane z uwzględniającą białą powierzchnię korekcją ekspozycji +1,3 EV. Ekspozycja 10 s, f/22, ogniskowa 50 mm, czułość ISO 100, balans bieli automatyka, oświetlenie – światło dzienne.
![]() Ściągnięcie do siebie suwaków histogramu powoduje ekstremalne zwiększenie kontrastu zdjęcia. Teraz wszystkie zanieczyszczenia matrycy widać już jak na dłoni. Oczywiście przeważającej większości z nich nigdy na zdjęciach nie zobaczymy, bo ujawniają się dopiero w warunkach tak ekstremalnej obróbki cyfrowej, jakie w realnym świecie fotografowania nigdy nie występują.
![]() Próba usunięcia kurzu z matrycy poprzez zwyczajne zdmuchnięcie go gumową gruszką jest tylko po części skuteczna. Wiele pojedynczych cząstek zniknęło, ale niektóre zaledwie się przemieściły, ale co gorsza – pojawiły się jeszcze zupełnie nowe! Metoda z konwencjonalną gruszką, choć szybka i wygodna, jest marna.
![]() Dopiero odsysanie kurzu z matrycy może być efektywne, bo w całości go usuwa. Jednak zwróćmy uwagę, że na matrycy wciąż pozostają jakieś zanieczyszczenia. Są one przyklejone do przetwornika, mogą to też być tłuste plamy. Przyklejanie kurzu najczęściej powoduje zawarta w powietrzu wilgoć, a tłuszcze zwykle pochodzą od smarów z mechanizmów wewnętrznych aparatu. Takich brudów przy pomocy samego odkurzacza nie usuniemy. Nie ma rady – trzeba je zmyć!
![]() Przyklejona cząstka kurzu, widoczna na wszystkich zdjęciach matrycy.
( 5 Votes ) |