To nie zawsze łatwe zadanie, zwłaszcza jeśli chcemy dokonać świadomego i sensownego wyboru. Jeszcze większe problemy możemy napotkać, gdy zechcemy znaleźć model o dużej liczbie pożądanych cech, poczynając od niezawodności, poprzez obecność przydatnych trybów, a na efektownym wyglądzie i dobrej marce kończąc. Jeśli do tego wszystkiego zdamy sobie sprawę, że mamy kupić aparat podobający się nie nam, a dziecku, które może mieć do sprawy zupełnie inne podejście, to ma prawo rozboleć nas głowa. Postaram się dać kilka rad, ...
To nie zawsze łatwe zadanie, zwłaszcza jeśli chcemy dokonać świadomego i sensownego wyboru. Jeszcze większe problemy możemy napotkać, gdy zechcemy znaleźć model o dużej liczbie pożądanych cech, poczynając od niezawodności, poprzez obecność przydatnych trybów, a na efektownym wyglądzie i dobrej marce kończąc. Jeśli do tego wszystkiego zdamy sobie sprawę, że mamy kupić aparat podobający się nie nam, a dziecku, które może mieć do sprawy zupełnie inne podejście, to ma prawo rozboleć nas głowa. Postaram się dać kilka rad, które z pewnością pozwolą tej nieprzyjemnej przypadłości uniknąć.
Po pierwsze zwiad
Ma on dotyczyć dwóch kwestii: z jakiego aparatu ucieszy się dziecko oraz z czego „powinno” się ono cieszyć. W tej drugiej chodzi po prostu o odświeżenie naszych informacji o nowościach na rynku foto: aktualnie stosowanych technologiach, parametrach ostatnio prezentowanych modeli, popularności konkretnych marek i tak dalej. Jeśli jesteśmy w tych sprawach na bieżąco, to świetnie. Często jednak zdarza się, że kupujemy sobie cyfrówkę, zaspokaja ona nasze potrzeby, więc na kilka lat przestajemy śledzić nowości sprzętowe. I nawet jeśli sporo fotografujemy i interesujemy się fotografią, to wiele informacji może nam umykać, zwłaszcza że cyfrówki zmieniają się niemal z miesiąca na miesiąc. Wystarczy przegapić jedne większe targi i już nie jesteśmy na bieżąco. A szkoda by było gdyby umknęło nam coś naprawdę istotnego. Z drugiej strony nie dajmy się zwariować, czekając aż w sklepach pojawią się świeżo ogłoszone nowości. Gdy znajdą się one na półkach, to w tym czasie zapowiedziane już będą kolejne – jeszcze bardziej interesujące modele, i czekanie może się przedłużać w nieskończoność. Całe szczęście aparat kupujemy dziecku przeważnie z jakiejś konkretnej okazji: urodzin, ukończenia szkoły, wyjazdu na wakacje, Pierwszej Komunii, więc nie możemy zbytnio zwlekać z zakupem.
Cyfrówki to nie tylko nudne czernie i srebra. Tu: kieszonkowe Fuji.
Znacznie ważniejsze od kupna najnowszego modelu jest wybranie takiego, z którego dziecko będzie zadowolone. Dobrze byłoby więc znać jego potrzeby. Pół biedy, gdy chodzi o własne dziecko. Wtedy wiemy, czy ciągnie je do robienia zdjęć, może już fotografuje (aparatem, telefonem) i warto by wspomóc je lepszym sprzętem, może nawet podbiera naszą cyfrówkę – zbyt dla niego dużą i ciężką, czy zbyt delikatną. Wiemy, jakie zdjęcia robi, w jakich sytuacjach używa (chciałoby używać) aparatu, jakie jego cechy byłyby istotniejsze, a jakie możemy pominąć. Tego wszystkiego warto się w jakiś sposób dowiedzieć, także jeśli kupujemy aparat dla dziecka, z którym widujemy się tylko okazjonalnie. Zadanie będziemy mieli ułatwione, mogąc dokonać takich ustaleń w bezpośredniej rozmowie z obdarowywanym, ale czasami jest to trudne albo wręcz niemożliwe, bo aparat ma być niespodzianką. Wypytajmy więc o te sprawy rodziców, bo to pozwoli uniknąć podarowania nietrafionego prezentu.
Musi się podobać
To wbrew pozorom jedna z najważniejszych kwestii przy kupowaniu aparatu do amatorskiego użytku. Jeśli cyfrówka będzie zbyt: kanciasta / krągła / kolorowa / bura, czy po prostu „brzydka”, to będzie sobie leżała w szafie. Bo fotografowanie ma być przyjemnością, a co to za radość robić zdjęcia aparatem, którego nie akceptuję? Jakość zdjęć czy ilość funkcji stają się wtedy kwestiami drugorzędnymi. Co oczywiście wcale nie znaczy, że aparat ma być „ładny”, a reszta nie gra roli. Jednak warto przy wyborze ograniczyć się do tych modeli, które zostaną zaakceptowane ze względów estetycznych. Stąd, w przypadku starszego dziecka, warto znać jego – ukształtowane już w pewnym stopniu – gusta, a (zwłaszcza) w przypadku dziewczynek – ich upodobania do konkretnych kolorów. Bo coraz więcej cyfrówek – nawet tych zaawansowanych – produkowanych jest w kilku wersjach kolorystycznych.
Jeśli tylko możemy, zabierzmy dziecko ze sobą, idąc do sklepu kupić lub wybrać aparat. Uzyskamy wtedy bezpośrednią akceptację konkretnych modeli, a przy okazji będziemy mogli sprawdzić, czy dziecko poradzi sobie z obsługą elementów sterujących, z otwarciem komory baterii i zatyczki / klapki gniazda USB.
Dodatkowy monitor z przodu aparatu to dość oryginalny element – tu Samsung ST550. Raczej nie tylko gadżet, no i dziecku może się spodobać.
Muszą go zauważyć inni
Aparat to przecież nie tylko sprzęt do fotografowania, ale też do pochwalenia się przed otoczeniem. Dobrze więc, jeśli jesteśmy na bieżąco w trendach, obowiązujących w tym względzie w środowisku dziecka, dla którego kupujemy cyfrówkę. Tu może być ważne wszystko: wielkość aparatu, kolor, kształty, ciężar, rozmiary monitora, zakres zooma, obecność pojemnej pamięci wewnętrznej, ekranu dotykowego, filmowanie w rozdzielczości HD, odtwarzanie plików muzycznych i filmowych, ciekawa forma wyświetlania informacji na ekranie, dodatkowy przedni monitor albo jakiś inny – mniej lub bardziej przydatny gadżet. Jeżeli dziecko nie przywiązuje istotnej wagi do tych spraw, to świetnie, bo to nam zdejmuje z barków jeden problem, ale na pewno ucieszy się ono, jeśli będzie mogło fotografować jakimś ciekawym, wyróżniającym się aparatem.
Nie może być skomplikowany
Seria PowerShotów A Canona, choć ostatnio wolniej się rozwija, jest przykładem tanich, solidnych i świetnie działających kompaktów.
Dotyczy to przede wszystkim tych, dla których nasz prezent ma być pierwszą cyfrówką. Duża liczba przycisków, rozbudowane, obszerne menu, trudny dostęp do potrzebnych trybów, obraz na ekranie zaśmiecony przez zbędne informacje – to wszystko może utrudniać fotografowanie i zniechęcać do niego. Warto więc zadbać, by aparat pozbawiony był tego typu niedogodności. Wcale nie musi to od razu oznaczać konieczności zakupu jakiegoś bardzo prostego modelu. A nie zapominajmy, że sprzęt powinien zapewniać możliwość fotograficznego rozwoju. W przeciwnym razie może okazać się, że po pół roku aparat przestanie młodemu użytkownikowi wystarczać. Warto więc, by wybrana cyfrówka posiadała pewien zapas funkcjonalności. Byle tylko te (na początku) zbędne tryby działania nie przeszkadzały. Wystarczy, by model, który wybierzemy dysponował łatwo dostępną, pełną automatyką (to akurat nie problem) i dawał możliwość łatwego włączania kilku najważniejszych funkcji: trybów flesza, samowyzwalacza, filmowania, pewnych programów tematycznych i tak dalej. Jeśli kupimy prostą cyfrówkę, to nie będzie problemów ze spełnieniem tych warunków. A wśród bardziej skomplikowanych warto poszukać wyposażonej w tryb My menu lub analogiczny, pozwalający na skonstruowanie własnego, ograniczonego menu, zawierającego wyłącznie potrzebne dziecku pozycje. Pomóc także może opcja wyróżnienia wybranych programów tematycznych, by dostęp do nich nie wymagał przejrzenia całego zestawu tych automatyk, liczącego przeważnie kilkanaście pozycji.
Niemal każda cyfrówka wyposażona jest w tryb, ułatwiający robienie zdjęć z bliska. I dobrze, gdyż dziecku niewątpliwie będzie się on przydawać.
Niektóre cyfrówki pozwalają na wybór wyświetlania menu w formie listy nazw funkcji albo ich piktogramów. Ten drugi sposób z pewnością będzie bardziej przyjazny dziecku. Możemy też poszukać aparatu z wbudowanym „wspomaganiem” użytkownika. Najczęściej są to wyświetlane na życzenie opisy wybranych funkcji i wyjaśnienia, dotyczące poszczególnych ich ustawień, a czasami wręcz całe podręczniki obsługi aparatu. Znajdziemy tam informacje, pomagające dobrać ustawienia funkcji dla różnorakich zadań fotograficznych. Pozwalają one – na jakiś czas – optymalnie skonfigurować cyfrówkę w danej sytuacji, a zapamiętanie tych wskazówek i zasad przyda się w przyszłości – przy fotografowaniu innymi aparatami.
Co naprawdę jest potrzebne
Wybierając aparat pamiętajmy, że kupujemy go dla dziecka, a nie dla siebie. Nie zawsze funkcje, które my byśmy chętnie widzieli w naszej cyfrówce, przydadzą się dziecku. Jednocześnie zaśmiecą one aparat, który z tego powodu przestanie być łatwy w obsłudze. Jeśli dziecko już fotografuje i wiemy do jakich mniej typowych zadań aparat może być używany, możemy wybrać model bardziej ukierunkowany. Jednak zazwyczaj – zwłaszcza jeśli ma to być pierwszy aparat – starajmy się kupić coś z podstawowym tylko zestawem funkcji. Dobrze, że każdy cyfrowy kompakt – bo o takich tu mowa, temat lustrzanek możemy sobie darować – przewidziany jest do współpracy z początkującymi użytkownikami. Nie musimy więc obawiać się braku samowyzwalacza, podstawowych trybów błysku (Auto, wyłączenie, wymuszenie, redukcja efektu czerwonych oczu), trybu pełnej automatyki, korekcji ekspozycji, czy funkcji filmowania. Natomiast warto zwrócić uwagę na kilka innych cech, funkcji i sposobów działania, które uczynić mogą fotografowanie łatwiejszym lub poprawić jakość wykonywanych zdjęć.
Należy zaliczyć do nich:
- „prawdziwą” stabilizację obrazu – optyczną albo mechaniczną, a nie tylko elektroniczną,
- programy tematyczne: portret, zdjęcia obiektów w ruchu, krajobraz, zdjęcia na śniegu / plaży, „wysoka czułość” i ewentualnie inne, na przykład do fotografowania zwierząt domowych,
- funkcję wykrywania twarzy,
- cyfrową redukcję efektu czerwonych oczu,
- obiektyw z szerokim kątem widzenia (przyda się we wnętrzach) i w miarę wyciągniętym zoomem (to z kolei będzie użyteczne w przypadku zbliżeń); małoobrazkowy zakres – rzędu 30-200 mm – to na początek aż nadto,
- duży ekran – optymalny rozmiar to 3 cale,
- tryb makro.
Znacząca część cyfrowych kompaktów klasy średniej zawiera komplet wymienionych cech i funkcji. Na trudności ze znalezieniem aparatu, zawierającego wszystko to, co potrzeba, możemy napotkać jedynie w przypadku, gdy będziemy szukać pośród tych najtańszych. Nie ma potrzeby, aby myśleć o wybieraniu cyfrówki pod kątem rozdzielczości jej matrycy, gdyż obecnie zakres stosowanych rozdzielczości jest wyjątkowo wąski. W ciągu ostatniego roku najważniejsi producenci zaprezentowali kilka zaledwie modeli, liczących mniej niż 10 mln pikseli (8-9 Mpx), a niemal wszystkie pozostałe korzystają z 10-12 mln. To oczywiście duże liczby, o wiele za duże, by w pełni docenić jakość zdjęć, wykonanych przy pomocy takiej matrycy, podczas oglądania ich na ekranie komputera lub na wydruku wielkości pocztówki. Jednak osoby mniej doświadczone w robieniu zdjęć często nie wykorzystują możliwości „przybliżania” fotografowanych obiektów zoomem i dlatego – na gotowym zdjęciu – zajmują one znikomy fragment kadru. Mając „w zapasie” nadmiar pikseli można później w komputerze wyciąć znacznie lepszy, ciaśniejszy kadr. Dlatego też nie ustawiajmy dziecku w aparacie rozdzielczości 2 Mpx, gdyż pełne 10-12 Mpx może się często przydawać.
Aparat, mogący bez obaw kąpać się i wytrzymujący upadki, może przyjmować tak skrajne formy jak Sony TX5 albo Ricoh G600.
Pierwszy może być wzorem elegancji, drugiego nie będzie się wstydził żaden młody miłośnik survivalu.
Aparat nie zabawka
Ale spróbujcie sami wytłumaczyć dziecku, że gdy skończy fotografować, to należy go schować do futerału… Albo, że gdy go „na chwilę” zostawia, to jednak lepiej nie kłaść go na stole, pośród jedzenia, bo może tam zostać zalany. Niech nie odkłada go na ziemię, nie wrzuca luzem do plecaka, nie fotografuje na deszczu, zjeżdżając na desce schowa pod kurtką, a robiąc zdjęcia na plaży chroni przed piaskiem. Nie liczmy na to, że nasze pouczenia w pełni uchronią aparat przed śmiercią lub kalectwem, nawet jeśli dziecko będzie się starało przestrzegać wymienionych zasad postępowania. Dlatego wybierzmy model, którego konstrukcja będzie odporna na mniej delikatne traktowanie. Jeszcze kilka lat temu zabezpieczenie cyfrowego kompakta przed wniknięciem do środka pyłu lub kropel wody było dla konstruktorów powodem do dumy. Teraz nie ma problemu ze znalezieniem aparatów, które – bez użycia specjalnej obudowy – zniosą nie tylko fotografowanie w deszczu, ale nawet nurkowanie. Niegroźny im mróz, a oprócz lekkich uderzeń, wytrzymają też upadek z wysokości 1-2 m. Ba, wyszukać można cyfrówki odporne na zgniatanie ze sporą siłą. I nawet jeśli dziecka nie wysyłamy w Himalaje ani na obóz nurkowy, to kupując taki trochę bardziej pancerny aparat będziemy mieli pewność, że przetrwa on w niezłej formie wypadki, na które narazi go wyobraźnia / brak wyobraźni naszej pociechy.
Zdjęcia można oglądać na monitorze komputera, ale bardzo przyjemnie jest też mieć odbitki.
A markowa drukarka termosublimacyjna 10 x 15 cm, to – jak dobrze poszukać – wydatek na poziomie podobnym jak wysokiej klasy karty pamięci SD 8 GB albo taniej 16 GB.
Nie przesadźmy
Aparat (zwłaszcza pierwszy) ma być dla dziecka przede wszystkim miłym w użyciu akcesorium, służącym do rejestracji obrazu otaczającego go świata i narzędziem do bezbolesnego wejścia w świat fotografii. Dlatego – nawet jeśli sami ambitnie fotografujemy i chcielibyśmy swą pasją zarazić dziecko – nie starajmy się wybrać mu równie ambitnej cyfrówki. Zacznijmy raczej od czegoś prostszego, zapewniającego prawidłowe działanie i po prostu ładne zdjęcia, a nie od wyrafinowanego, wszechstronnego kompakta. Zadbajmy o to, by aparat podobał się dziecku, bo tylko wtedy chętnie będzie nim fotografowało. To przełoży się – miejmy nadzieję – na dobre i ciekawe zdjęcia, a wtedy będzie czas na zakup sprzętu wyższej klasy. Ale to jeszcze wcale nie znaczy, że teraz mamy szukać cyfrówki wyłącznie pomiędzy modelami z niskich półek. Pewne cechy i funkcje, które wymieniłem jako godne uwagi, znacznie łatwiej znajdziemy w aparatach klasy średniej. Również tam szybciej trafimy na jakiś bardziej efektowny model, który przypadnie dziecku do gustu, chociażby z powodu swojego wyglądu.
Roman Zabawa