Podręcznik fotografii cz.1 | |||
|
PERSPEKTYWA
Most-kanał w Briare we Francji. Zbudował go inżynier Eiffel – ten sam co i wieżę w Paryżu. Dołem płynie Loara, a górą po „moście” płyną sobie barki... Klasyczny przykład klasycznej perspektywy liniowej wynikającej z praw geometrii. Wybrałem chyba najbardziej podręcznikowy przykład, jaki mogłem znaleźć wśród swoich zdjęć. Każdy ogląda świat przefiltrowany przez własną osobowość. Stojący na skrzyżowaniu miłośnik motoryzacji dostrzeże nowy model sportowego samochodu, a miłośnik przyrody – lecącą nad budynkami pustułkę. Czytałem kiedyś, iż badacz (i malarz), który dotarł do zbieracko- łowieckich plemion nigdy wcześniej nie mających kontaktu z białym człowiekiem, ze zdziwieniem skonstatował, że nie potrafią oni odczytać robionych przez niego rysunków. Tam gdzie on widział drzewa, podobizny tubylców, oni widzieli tylko bezładną gmatwaninę kresek i plam. Jak to możliwe? A my, dziś? W środku Europy? W trzecim tysiącleciu? Proponuję zrobić takie doświadczenie. Odnajdźcie Państwo w albumie czy podręczniku historii sztuki rysunek Kandinskiego „Dżokej”. Czy na pierwszy rzut oka widzicie konia, czy jeźdźca? Fotografujący powinien nauczyć się patrzeć na świat tak, jak obiektyw aparatu fotograficznego. Umieć uporządkować w kadrze świat, by na zdjęciu było wiadomo, jaki ten jego świat naprawdę jest. By jak najrzadsze były sytuacje, kiedy po wywołaniu zdjęć mówimy – ojej, to tak ładnie wyglądało, a na zdjęciu w ogóle tego nie widać! Aparat fotograficzny utrwala trójwymiarowy świat w dwóch wymiarach i rejestruje wszystko, co w kadrze się znajdzie. Nie potrafi nie zauważyć niechcianych elementów. Perspektywą nazywamy właśnie przedstawienie trójwymiarowych przedmiotów na płaszczyźnie, zgodnie z prawami widzenia, czyli przełożenie trójwymiarowego świata na dwuwymiarowy obraz, tak by ten dawał złudzenie przestrzenności.
Nikon F90X, standardowy zoom 28-70 mm przy mniejszych ogniskowych, matrycowy pomiar światła bez korekcji, przysłona maksymalna (f/22) zastosowana w celu osiągnięcia jak największej głębi ostrości, czas dobierany do przysłony, statyw, film Fuji Provia 100.
Aleksander Gierymski, dziewiętnastowieczny polski malarz, tak kiedyś napisał: Teoria perspektywy uczy, jak zaszywać jedne przedmioty za drugie, czyli jak zamiast wyciągać wszystko na jednym planie, w jednej linii, komponować obraz w głąb. Fotograf – niestety – nie jest w stanie dowolnie sterować perspektywą. Może jedynie zmienić obiektyw, podejść bliżej, odsunąć się, położyć się na ziemi lub wejść wyżej. Może też zmienić miejsce, z którego fotografuje. Typowy przykład wykorzystania perspektywy do wywołania wrażenia przestrzenności występuje wtedy, gdy widoczne na zdjęciu linie (krawężniki drogi, tory, szpalery drzew) zbiegają się w jednym punkcie, gdzieś w oddali. Im bardziej oddalony obiekt, tym jest mniejszy. Każde dziecko w szkole podstawowej robi na plastyce podobny rysunek. Nie zapominajmy jednak, że wymyślenie takiego sposobu przedstawienia trójwymiarowości przestrzeni zajęło malarzom setki lat. Jeszcze w średniowieczu osoby znajdujące się na obrazach dalej, były malowane tej samej wielkości co bliższe, tylko wyżej i czasem częściowo zasłonięte. Pozory głębi niektórzy malarze intuicyjnie uzyskiwali za pomocą gry kolorystycznej. To, co odległe, malowano bledsze, bardziej delikatne, zamglone. Zjawisko takie nazywamy dziś perspektywą powietrzną. Odkrycie zasad perspektywy geometrycznej nastąpiło dopiero w okresie Odrodzenia. Innym sposobem na podkreślenie przestrzenności jest wprowadzenie kilku, coraz to bardziej oddalonych planów. Czasami można wprowadzić na pierwszym planie jakieś obramowanie, kurtynę, jakiś element wskazujący, że coś jest przed fotografowanym obiektem. Można do tego wykorzystać na przykład bramę, czy wiszącą na murze latarnię – jeśli fotografujemy architekturę. Drzewa, liście, skały – jeśli fotografujemy górskie krajobrazy Perspektywa przy fotografowaniu zależy w rzeczywistości od odległości, z jakiej fotografujemy. Jeżeli z tego samego miejsca zrobilibyśmy serię zdjęć wymieniając jedynie obiektywy i wykonali powiększenia tego samego fragmentu, to otrzymalibyśmy identyczne fotografie. Różniłyby się tylko ziarnistością i ostrością ze względu na różne powiększenia. Natomiast gdybyśmy zmieniali odległość wraz ze zmianą obiektywu, efekt będzie zupełnie inny. Zmieniając obiektywy możemy wpływać na odwzorowanie perspektywy. Obiektywy o bardzo długich ogniskowych pozornie przybliżają i skracają odległości miedzy fotografowanymi obiektami. Obiektywy szerokokątne dają odwrotny efekt. Zastosowanie szerokokątnego obiektywu podkreśla też mocno pierwszy plan. Potrafi wręcz wyolbrzymiać go w przypadku obiektywów o bardzo szerokim kącie widzenia, na przykład 17 mm. Obiektywy takie nie dają jeszcze na zdjęciu perspektywy kulistej – uzyskuje się ją dopiero przy zastosowaniu obiektywu typu „rybie oko”. Kąt widzenia takiej optyki wynosi 180° (oczywiście mierzony po przekątnej kadru). Niemal wszystkie linie proste odwzorowane są jako łuki. Proste pozostają tylko linie wychodzące ze środka kadru i biegnące promieniście do jego brzegów. Można uzyskać w ten sposób bardzo ciekawe efekty. Tylko, jak powiedział jeden z moich przyjaciół, jest to sposób najwyżej na kilkanaście zdjęć w roku. Stosowany w nadmiarze staje się monotonną manierą. Pierwsze z prezentowanych poniżej zdjęć zostało wykonane obiektywem o ogniskowej 17 mm i kącie widzenia ponad 100o, a drugie – standardowym zoomem przy ogniskowej 28 mm. Zniekształcenie w przypadku obiektywu 17 mm nie jest wadą optyki, tylko wynika z silnie skośnego rzutowania na płaszczyznę błony. Gdybyśmy w górnej części kadru ustawili rząd drzew, skrajne byłyby nie proste, a pochylone do zewnątrz. Jeżeli nie podoba się nam taki efekt, musimy zastosować obiektyw o mniejszym kącie widzenia i oddalić się nieco. Obydwa zdjęcia zostały wykonane w odstępie około pół roku. Jedno jesienią, drugie wiosną.
Perspektywa wyraźnie utrudnia fotografowanie architektury, zwłaszcza jeśli fotografujemy szeroko-kątnymi obiektywami. Budynki zaczną się zwężać ku górze, kąty proste przestaną być proste. I nagle, z – na przykład – pięknego zabytkowego kościoła wychodzi... piramida! Czasami może to dawać interesujący efekt, podkreślić dynamikę architektury. Niestety, w większości przypadków wygląda na to, czym jest – błędem w sztuce spowodowanym brakiem umiejętności lub... właściwego sprzętu. Najlepiej tego rodzaju fotografie byłoby wykonać wielkoformatowym aparatem. Można w nim niemal dowolnie przesuwać oraz pochylać przód i tył, korygując wszystkie „wady perspektywy” – zdjęcie wysokiego budynku będzie wyglądało tak, jak nam się wydaje, że powinno. Ba! Ale ze względu na koszty, aparatów takich używają praktycznie tylko zawodowcy. Do aparatów małoobrazkowych możemy dokupić specjalnie do tego celu dostosowane obiektywy. Najczęściej mają one oznaczenie PC (od angielskich słów „perscective control”). Pozwalają one na przesunięcie obiektywu w górę, dół czy bok a czasem nawet na pochylenie osi optycznej – dzięki temu możemy w większości przypadków wyrównać zbieganie się pionowych linii. Niestety, obiektywy PC są znacznie droższe od typowych obiektywów z analogicznymi parametrami. Fotografując obiektywem typu „rybie oko” o kącie widzenia 180o możemy spotkać się z paroma nietypowymi problemami. Bardzo łatwo jest sfotografować... swoje własne nogi. Zwłaszcza, jeśli chcemy mieć pionowy kadr i nasz wizjer nie obejmuje 100% kadru – a tak właśnie jest w dużej większości aparatów. Kłopot mogą nam też sprawić... ręce i włosy (chyba, że ktoś ma fryzurę „na poborowego”). Jeżeli będziemy trzymać ręką pierścień ustawienia ostrości, to nasze palce też będą na zdjęciu! Kilka fotografii tego motywu wykonanego „rybim okiem” musiałem wyrzucić, bo gdy powiał wiatr, moje włosy niespodziewanie znalazły się w bardzo szerokim polu widzenia obiektywu.
Nikon F5, obiektyw 16 mm („rybie oko”), matrycowy pomiar światła bez korekcji, przysłona dobierana tak, by czas nie był dłuższy od 1/30 s – pozwoliło to na otrzymanie jak największej głębi ostrości i jednocześnie na wykonanie zdjęcia „z ręki”, film Fuji Provia 100. Aby uniknąć zniekształceń perspektywicznych zdjęcie frontu katedry Notre Dame w Paryżu musiałem zrobić z daleka, przy ogniskowej prawie 200 mm. Zawędrowałem w tym celu aż na brzeg Sekwany (katedra jest na wyspie) i odszedłem wzdłuż brzegu kilkaset metrów. Wszystkie zdjęcia robione z mniejszej odległości wyszły w mojej ocenie bezsensownie. Większość z nich wyrzuciłem już przy pierwszej selekcji. Kilka zostawiłem – ku przestrodze.
Nikon F5, obiektyw 75-300 mm przy średnich ogniskowych, matrycowy pomiar światła bez korekcji, pełny otwór przysłony, czas około 1/30 sekundy, aparat był oparty o barierkę obiektywem i korpusem, co bardzo zmniejszało prawdopodobieństwo poruszenia, film Fuji Provia 100. O fotografii wykonanej z powierzchni ziemi mówimy, że powstała z perspektywy „żabiej” Aby zrobić prezentowane tu zdjęcie gniazda sieweczki położyłem aparat na piasku i wyzwalałem migawkę za pomocą wężyka spustowego. Pozwoliło to na zastosowanie maksymalnej przysłony, a co za tym idzie – maksymalnej głębi ostrości. Ostrość ustawiłem tak, by zaczynała się tuż za aparatem, a niekoniecznie obejmowała najdalsze plany. Nikon F5, obiektyw 24 mm, matrycowy pomiar światła bez korekcji (poprawność pomiaru sprawdzana za pomocą pomiaru punktowego i małej szarej karty, ze względu na dużą ilość silnie odbijającego światło piasku – było w porządku), maksymalna przysłona (f/32), czas dobierany do przysłony – około 1/15 s, film Fuji Provia 100. Robert Dejtrowski ( 10 Votes ) |