Wersja obiektywu z APO ma aż trzy soczewki SLD o obniżonej dyspersji (Special Low Dispersion), a ta „zwykła” – jedną. Dawno, dawno temu ten drugi zoom chwalił się taką soczewką, nosząc oznaczenie DL (od Low Dispersion), ale od jakiegoś czasu Sigma zarzuciła jego używanie. Przy obecnej konwencji, patrząc na same nazwy mamy prawo podejrzewać, że wersja „nie-Apo” nie ma ani jednej soczewki SLD, a „Apo” jedną. Coś takiego nasuwa się choćby przez analogię do podobnej pary Nikkorów. Jednak Sigma sprawia wszystkim miłą niespodziankę, dając nadzieję na nienajgorszą jakość obrazu tworzonego przez zoom w mniej wyrafinowanej wersji oraz na wysoką w wersji „APO”. Dalsza część testu pokaże, jak to jest w rzeczywistości.
Długa pionowa kreska po prawej stronie tubusu zoomów 70-300 mm pokazuje zakres jego wysuwu przy wydłużaniu ogniskowej i zmniejszaniu dystansu ostrości do „standardowego” minimum, czyli 1,5 m. Dla 200 mm na zdjęciach możemy osiągnąć skalę odwzorowania 1:5,9, a dla 300 mm 1:4,1. Jeśli wejdziemy w zakres makro dostępny dla ogniskowych dłuższych niż 200 mm, to zyskujemy dostęp do skali 1:2,9 dla 200 mm i aż 1:2 dla 300 mm. |
Pod względem kinematyki mechanizmów ustawiania ogniskowej i ostrości, zoomy 70-300 są typowymi dla swej klasy konstrukcjami. Nie spotkamy tu więc ani wewnętrznego ogniskowania, ani wewnętrznego zoomowania. Ba, obie te czynności przebiegają „bardzo zewnętrznie”, gdyż przód obiektywu wyjątkowo mocno wysuwa się przy wydłużaniu ogniskowej i zmniejszaniu ustawianego dystansu ostrości. Powody są dwa. Pierwszy wynika oczywiście z zakresu ogniskowych, gdyż przy 300 mm obiektyw musi być naprawdę długi. Drugi jest typowy dla części telezoomów Sigmy i ich umiejętności wykonywania zdjęć przy wyjątkowo wysokiej skali odwzorowania 1:2. W sumie nie dziwi więc fakt, że przedni człon zoomów może wysuwać się z korpusu obiektywów nawet na 9 cm. Niestety skutkuje to dobrze wyczuwalnym luzem promieniowym, któremu jednak trudno się przy takiej mechanice dziwić. Cała obudowa zoomów wykonana jest z tworzyw sztucznych, a metalowy jest jedynie bagnet. Ze swoją masą ponad pół kilograma, do leciutkich jednak nie należą.