FOTO 3/2011 | |||
|
Strona 1 z 2
Pół-Grecy
Ludzie z Adobe i innych korporacji zajmujących się cyfrowym przetwarzaniem obrazu nie wymyślili nic nowego. Od starożytnej Grecji, kolebki naszej cywilizacji, artyści czynią wszystko, by człowiek był piękniejszy niż jest w rzeczywistości. Jedynie starożytni Rzymianie zachowali trochę zdrowego rozsądku i swych patrycjuszy, nie mówiąc nawet o chłopcu duszącym gęś, przedstawiali z całą realnością fizjonomii obfitującą w kurzajki, krzywe nosy, opadające powieki, łysiny i wytrzeszcze oczu. Reszta historii należy do chirurgów pędzla z włosia i Photoshopa. Każde stworzone narzędzie ma swoje przeznaczenie, to fakt. Tłuczek jednak nie musi służyć do kobiecego aktu przemocy, a latarka do świecenia komuś w oczy. To samo dotyczy narzędzi graficznych. Nie musiały posłużyć do maskowania zmarszczek, powiększania piersi czy zamiany skóry na komputerowo tkany jedwab. Jestem jednak wyznawcą tezy, że liczy się efekt. Dlatego też ingerencję w obraz dopuszczam, gdy nie mam ochoty sam zobaczyć sfotografowanego i przetworzonego krajobrazu, kupić kota w worku czy umówić się na randkę z dziewczyną ze zdjęcia. Bo wtedy fotograficzną prawdę cenię ponad wszystko i bliżej mi do reportażysty niż do portrecisty, którym bywam. Odrobina pudru wystarczy. Okazuje się czasem, że wyraźna zmiana jest niezbędna. Tak jak w przypadku foto. Po rewolucji graficznej przyszedł czas na ewolucję zawartości. Dziś doczytacie się kolejnej nowości, której brakowało – felietonu. Mam nadzieję, że otworzą od tej pory pole do merytorycznej dyskusji na temat fotografii. Dyskusji, której tak bardzo w Polsce brakuje. Mamy też nowego człowieka w świecie. Do zespołu foto dołączył Czesław Czapliński, który będzie dla Was pisał o najciekawszych wydarzeniach fotograficznych prosto z Nowego Jorku. Tym samym skład redakcyjny korespondentów, których liczbę powiększamy, stał się koedukacyjny. 27 stycznia. 15:12. Ze studia fotograficznego wychodzą trzy pół-Greczynki i pięciu pół-Greków. W dłoniach trzymają reklamówki z napisem „Kengraf”, pokrowce z ubraniami i wielką, srebrzystą skrzynkę. Drzwi zatrzaskują się. P.S. Mój kształt nosa nie uległ zmianie, a Roman Zabawa nie nosi Ray Ban’ów. Naprawdę. Paweł Staszak
|